poniedziałek, 9 lutego 2015

Wakacje - dzień 83 i 84

W sobotę Marcin, wiedząc jak bardzo kocham archeologiczne miejsca, zabrał mnie do Mehrauli Park i Qutub Minar - perełek w południowej części Delhi. Parki kryją w sobie ruiny budynków z przełomu XVI i XVII wieku.

Przez całe stulecia, budynki skrywała dziko rosnąca roślinność i śmieci. Dopiero w 2002 roku, rozpoczęły się powolne prace konserwacyjne. Niestety park nie jest zamykany. Ruiny są dalej niszczone - nikt ich nie pilnuje. Krajobraz uroizmaicany jest przez wszechobecne śmieci. Hindusi pod tym względem wyprzedzają inne narody. Widocznie lubią tak żyć. Myślę, że kolejnym powodem jest niski poziom edukacji. Oni po prostu nie wiedzą, co czynią. Rodzice z dziećmi po zaspokojeniu głodu wstają i odchodzą, zostawiając wszystko na ziemi. Inni otwierają okna samochodów i wyrzucają plastikowe butelki, gdzie popadnie. 
W Qutub Minar, spędziliśmy kilka godzin. Zauważyliśmy, że najlepiej zachowały się grobowce, natomiast po budynkach mieszkalnych zostały śladowe ilości bezkształtnych gruzów. Zwróciliśmy też uwagę na liczne osady mieszkalne. Pomiędzy ruinami istnieją bowiem prowizorycznie zbudowane osiedla, zamieszkane przez wcale niemałą ilość ludzi. Niektórzy mieszkają w namiotach, wokół których pasą się wszelkiej maści kozy.

Na lunch poszliśmy do Hauz Khaz - tutejszego "modnego miejsca". Tak zwana "wioska" (Hauz Khaz village), wznosi się pomiędzy 12-wiecznymi ruinami, z których największą atrakcją jest - wysychający już - basen. Usiedliśmy na jednym z głazów i zjedliśmy zakupione za rogiem noodle z sosem chili. Były smaczne, ale tak ostre, że Kot płakał jak dziecko.
Hauz Khaz village, pośród12-wiecznych ruin.
Hauz Khaz znajduje się kwadrans drogi metrem od centrum. Jest to dzielnica willowa, a na głównej ulicy znajdują się markowe sklepy z odzieżą i kosmetykami, liczne kawiarnie i kwiaciarnie (co jest wielką rzadkością w tym kraju). Mieszkańcy chodzą tu na spacery z psami, uprawiają jogging i ubierają się w stylu zachodnim. Samochody zaparkowane pod domami świadczą o ich zamożności.
Wioska znajduje się dalej, za parkiem - jak już napisałem - pomiędzy ruinami. Tutaj właśnie znajduje się centrum rozrywki: knajpy, pizzerie, kawiarnie i nocne kluby. Hindusi podjeżdżają tu autami wzbudzającymi powszechną zazdrość i wieczorami wydają po kilka miesięcznych pensji zwykłych obywateli.
Hauz Khaz village - część rozrywkowa.
W niedzielę Kot od rana biegał po sklepach. Ja kończyłem skład książki i walczyłem z powolnym internetem, rzucając wymyślnymi przekleństwami. Na domiar złego poczułem, że coś mnie "rozkłada". W hotelu wiele osób straszliwie kaszlało. Z całą pewnością "winowajca" znajduje się pośród nich.
Z pokoju wychodziłem tylko na posiłki. W drodze powrotnej spotkaliśmy święte, białe krowy, z którymi zrobiliśmy sobie kilkuminutową sesję zdjęciową.
Portret z krową
Lubię zwierzęta, ale nie mam w zwyczaju się z nimi spoufalać. Marcin dotyka każdego.
Ciepły portret z krową.
A jutro najdłuższa podróż pociągiem. Mamy nadzieję, że damy radę.
Do zobaczenia wkrótce ;)