Ostatnie dwa dni spędziliśmy: medytując, chodząc wokół stupy i zajadając się smakołykami na przemian. Dużo też dyskutowaliśmy. Wydarzyło się naprawdę wiele, trudno jednak o tym pisać na blogu, bo najważniejsze sprawy dokonały się w naszych "sercach". Napiszę tylko, że ostatnio dręczyła nas (bardziej mnie) niepewność, związana z głębokim zaufaniem do Nauczycieli i niektórych zdarzeń, które miały miejsce w historii buddyzmu.
Wiele lat temu, ale za naszego życia, nastąpił poważny rozłam w Sandze. Gdy świadomie "przeszliśmy na buddyzm", reszta rzeczy wydarzyła się sama. O skandalu i rozłamie czytałem w książkach, lub słuchałem opowieści bardziej doświadczonych kolegów. Wielu z nich przesadzało i to właśnie spowodowało, że w moich snach, a potem i na jawie zagościła niepewność. Więcej napiszę w książce, która ukaże się w przyszłym roku - blog nie jest dobrym miejscem na rozliczanie się ze swoich głębokich, emocjonalnych doznań.
Najważniejsze jest to, że poczułem "to" o czym słyszałem. Niepewność ustąpiła światłu - tak najlepiej to w skrócie mogę opisać. Marcin miał tak samo. A dzisiaj w nocy, przyśnił mi się XVI Karmapa - kazał mi pisać wypracowanie. Pamiętam, że byłem bardzo szczęśliwy. Potem, w drugim śnie długo rozmawiałem z moim Nauczycielem - Ole Nydhalem. W końcu przyśnił mi się XVII Karpama - Thaje Dordże, którego spotkaliśmy "na żywo", kilka dni temu. Ach! I jeszcze śnił mi się Norbu La. Kazał mi malować thankę - to było bardzo głębokim doznaniem. Te sny rzuciły wiele światła w dawno nie odkurzane zakamarki mojego umysłu.
Wiele lat temu, ale za naszego życia, nastąpił poważny rozłam w Sandze. Gdy świadomie "przeszliśmy na buddyzm", reszta rzeczy wydarzyła się sama. O skandalu i rozłamie czytałem w książkach, lub słuchałem opowieści bardziej doświadczonych kolegów. Wielu z nich przesadzało i to właśnie spowodowało, że w moich snach, a potem i na jawie zagościła niepewność. Więcej napiszę w książce, która ukaże się w przyszłym roku - blog nie jest dobrym miejscem na rozliczanie się ze swoich głębokich, emocjonalnych doznań.
Najważniejsze jest to, że poczułem "to" o czym słyszałem. Niepewność ustąpiła światłu - tak najlepiej to w skrócie mogę opisać. Marcin miał tak samo. A dzisiaj w nocy, przyśnił mi się XVI Karmapa - kazał mi pisać wypracowanie. Pamiętam, że byłem bardzo szczęśliwy. Potem, w drugim śnie długo rozmawiałem z moim Nauczycielem - Ole Nydhalem. W końcu przyśnił mi się XVII Karpama - Thaje Dordże, którego spotkaliśmy "na żywo", kilka dni temu. Ach! I jeszcze śnił mi się Norbu La. Kazał mi malować thankę - to było bardzo głębokim doznaniem. Te sny rzuciły wiele światła w dawno nie odkurzane zakamarki mojego umysłu.
Wróćmy jednak na planetę Ziemia. Choć muszę powiedzieć, że gdy otwieram oczy po medytacji i widzę Mahabodi Temple, palmy, statuetki buddów i setki mnichów, zastanawiam się, czy to aby nie Dewachien (jedna z czystych krain do których umysł ma szansę trafić po śmierci). Na ziemię! Na ziemię...
odkryliśmy dobrą restaurację. Mają doskonałe ciasta. Pisałem już o tym, ale nie wspominałem, że mają świetne łazanki i pierogi z ziemniakami i serem. I naany - rodzaj chleba - są pyszne.
Łazanki z warzywami i tofu oraz naan ( w koszyku). |
Nasze kwaśne bananki - prosto z drzewa. |
Podczas kolacji zacząłem czytać książkę Nissoki - "Bodh Gaya its significance in the 21st century" (Windhorse Publication, Cambridge, ISBN 978-1-909314-07-8). Pochłonęła mnie na długo, przede wszystkim dlatego, że nie mam czego ostatnio czytać. Spodobało mi się wiele myśli, jakimi podzielił się z czytelnikiem. Dzisiaj myślałem o mnichach. Tutaj wielu z nich staje się "duchownym" w wieku dziecięcym, nie mając żadnego wyboru. Niektórzy chłopcy w czerwonych szatach w ogóle nie są zainteresowani Dharmą. Nie każdy mnich jest Lamą. Trzeba o tym pamiętać, oceniając buddyzm z boku.
Kilkuletni mnisi śpiewający mantrę "Om mani peme hung" pod świątynią. |
Czasy się zmieniają. Ja na przykład zdziwiłem się widokiem mnichów - turystów. Ale znowu z książki dowiedziałem się, że "chłopaki" podróżują za darmo. Za datki, które otrzymują, kupują sobie iPhone'y i inne elektroniczne gadżety, o których posiadanie ich nie podejrzewałem. Przestał mnie ju dziwić widok mnicha wysyłającego swoje "selfie" na facebooka, czasami podczas medytacji. Nie oceniam tego negatywnie - po prostu byłem zdziwiony. Kota to raczej śmieszy. Ja chyba jestem bardziej purytański.
Mnisi - turyści. |
Budowa tronu. |
Stan umysłu... |
Lampki maślane. |
Wszystkiego Dobrego!