środa, 18 lutego 2015

Wakacje - dzień 91,92 i 93

Utopiłem dzisiaj telefon - po raz pierwszy w życiu. Poszedłem do "serwisu", chłopak popatrzył i wypisał na kartce diagnozę - martwy. Moja to wina, bo uparłem się jechać wzdłuż kamieni podczas przypływu. Fala rąbnęła w rower i przewróciła mnie jak szmacianą lalkę. Uśmiałem się przy tym, niemniej zaraz potem, gdy Kot krzyczał - nie "kochanie czy wszystko w porządku", tylko - Frederick telefon, powiedziałem "[cenzura brzydkich słów]". Telefon zamrugał, wydał dziwny dźwięk i zdechł. A my zbudowaliśmy ogromy zamek z piasku i fosę, która miała go ochronić przed zagładą. Potem oglądaliśmy ślimaki i kraby uciekające do małych dziurek w piasku. Tak spędziliśmy dzień dzisiejszy, wczorajszy i przedwczorajszy.

Ludzie u których się zatrzymaliśmy prowadzą spokojne i przykładne życie. Są czyści, bardzo poukładani i zgodni. Jak na dłoni obserwujemy przykład rodziny idealnej. Pan domu rozmawia z synami i zajmuje się męskimi sprawami, a gdy nie ma nic do roboty, czyta gazetę lub leży na podłodze w kuchni pod wiatrakiem. Jego żona - bardzo ładna kobieta - ciągle coś gotuje, pierze i sprząta. Robi to z uśmiechem i tylko czasami wyzywa, ale w taki sposób, że nit się nie obrusza. W porze sjesty kładzie się koło męża i oboje leżą pod wiatrakiem patrząc w sufit. Ich synowie (młodszy 14, starszy 19) uczą się jeszcze, a po szkole najczęściej grają na komputerze, albo leżą pod wiatrakiem w pokoju. Jednak nikt nie odpoczywa, kiedy coś trzeba zrobić. W tej rodzinie, nie odkłada się niczego na później. Ich dom lśni czystością - można jeść z podłogi. Tak to wygląda.
Pani domu jest "gospodynią idealną". Widząc jakie posiłki przyrządza rodzinie, zapytaliśmy, czy możemy jeść z nimi. Dzięki temu codziennie mamy doskonałe śniadania i obiadokolacje - kucharka przechodzi samą siebie. Właśnie czuję zapach dzisiejszego, wieczornego posiłku. Będzie ryba - według naszego życzenia - z wieloma dodatkami. 

Wczoraj minęły nam 3-miesiące w Indiach. Jesteśmy w tym kraju zakochani. Bardzo się cieszę, że moją miłość poczuł też Marcin - szczerze mówiąc bałem się jego reakcji. Mówią, że można ten kraj pokochać, albo znienawidzić. My kochamy. I chcemy pokazać go takim, jakim go odbieramy. Postanowiliśmy otworzyć małą firmę, która organizować będzie małe, rodzinne wycieczki do tego kraju. Pierwszą postaramy się zrobić dla przyjaciół, po kosztach, na próbę. Niczego nie ryzykujemy, wiec w przypadku braku dużego zainteresowania niczego nie stracimy. Ale jako, że obaj jesteśmy solidni i potrafimy zarażać radością innych, pomysł może być trafiony.